Jąkale nie jest łatwo zostać królem, a co dopiero żyć

W niedzielę w nocy rozdanie Oscarów. Czarnym koniem w wyścigu do nagrody za rolę męską jest Colin Firth, który brawurowo zagrał jąkającego się księcia Alberta. Kciuki za niego trzyma Maks Szot, szef toruńskiego oddziału Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Jąkających Się.

Kargul i Pawlak stoją przed toruńskim kinem i wpatrują się w jego neonowy szyld. Maks Szot w niedzielną noc będzie trzymał kciuki za Oscary dla

Rozmowa z Maksem Szotem
 

 Natalia Waloch: – Podobał się panu film „Jak zostać królem” o jąkającym się księciu
 Albercie, który potem został królem Jerzym VI?

Maks Szot: – Podobał, choć widziałem już ludzi jąkających się w znacznie bardziej widowiskowy sposób niż Jerzy VI grany przez Colina Firtha.
 

 Widowiskowy?

– W zaawansowanym jąkaniu pojawiają się silne bloki np. warg i języka oraz tzw. współruchy. To są tiki głowy, przymykanie powiek, napinania nóg.
 

 Film zaczyna się przemówieniem księcia na Wembley. Mowa ma zakończyć wielką
 wystawę Imperium Brytyjskiego, a okazuje się kompletną klapą. Zna pan to?

– O, doskonale. Jąkający się ma takie Wembley na co dzień: w szkole, w pracy, w urzędzie.
 

 W szkole koledzy dali panu popalić?

– Nie, dzieci nie są aż tak okrutne jak przywykło się myśleć. Dość szybko oswajają się z sytuacją. Ludzie chyba raczej bywają zakłopotani taką sytuacją. Poza tym moi koledzy w szkole uwielbiali, kiedy to mnie nauczyciel brał do odpowiedzi – było wiadomo, że już nikogo innego nie zdąży odpytać!
 

 Pamięta pan jakiś szczególnie męczący moment przy tablicy?

– Tak. Przez 10 minut próbowałem powiedzieć „Tarnobrzeg”. Kiedyś, już dużo później, dzwoniłem do przychodni i pani w rejestracji spytała mnie o nazwisko. Miałem silny blok. Pani na to: „Jak się pan już zastanowi, jak się pan nazywa, to proszę zadzwonić”.
 

 Jąkający woli sklepy samoobsługowe niż te z ladą?

– Tak. Każdy jąkający ma cały arsenał takich wybiegów. Znam dorosłych ludzi, za których rodzice załatwiają wszystkie sprawy w urzędach. Ja sam na studiach kupowałem bilet kolejowy do Aleksandrowa, a nie do Torunia, bo tę nazwę łatwiej było mi wymówić przy kasie.
 

 Z filmu dowiadujemy się, że Albert jąka się z powodu problemów w dzieciństwie, m.in.
 zmuszania go jako mańkuta do pisania prawą ręką.

– Faktycznie spora część jąkających się jest leworęcznych. Co do przyczyn, to jest sporo teorii naukowych od tych mówiących o urazach, przez dysfunkcje ośrodka mowy czy zaburzenia w przekazie sygnału między neuronami aż po teorie, że jąkanie się jest wyłącznie objawem nerwicowym. Myślę, że najczęściej – też w moim przypadku – to kombinacja kilku przyczyn.
 

 Księciu ostatecznie pomógł australijski logopeda Lionel Logue.
 W filmie ta postać grana przez Georffey’a Rusha jest dość kontrowersyjna.

– Jedyna kontrowersja to mówienie po imieniu do księcia. Poza tym jego metody pracy są dość dobrze znane i stosowane w terapii.
 

 Logue każe Albertowi przeklinać i o dziwo okazuje się, że wtedy następca tronu
 mówi idealnie.

– Nie przypominam sobie co prawda, żeby któryś logopeda kazał mnie czy innemu pacjentowi rzucać mięsem i sam dość rzadko to robię, ale to prawda: na ogół przy przekleństwach jąkający się przestaje się zacinać.
 

 Albert odkrywa też, że nie jąka się, gdy śpiewa.

– To też się na ogół sprawdza.
 

 I gdy sam siebie nie słyszy.

– I to się zgadza. Wiele osób nie jąka się też, gdy mówią coś chórem z innymi. Jest takie urządzenie jak echokorektor, które w latach 60. stworzył prof. Bogdan Adamczyk z Lublina. Sprawia ono, że mówiący słyszy swój głos z opóźnieniem. I okazuje się, że to też świetnie działa.
 

 Znalazł pan swojego Lionela Logue’a?

– W Toruniu był kiedyś w szpitalu na Bielanach oddział foniatryczny. Tam spotkałem kilku fantastycznych logopedów, m.in. Halinę Stawikowską i Różę Sobocińską. Bardzo mi pomogły.
 

 Dużo pan ćwiczył?

– Dużo i jak książę Albert późno. Miałem to bardzo zaniedbane, po pomoc poszedłem właściwie dopiero po studiach bibliotekoznawczych.
 

 Dlaczego?

– Bo na uniwersytecie poniosłem spore koszty swojego jąkania się. Na egzaminie oceniano mnie za to, co umiałem ze swojej wiedzy przekazać. Na jakiś egzamin w ogóle nie poszedłem. U jąkających jest tak, że kiedy widzą, że mają problem z mówieniem, zaczynają po prostu mówić mniej. Mocno się wycofują. Jąkanie jest przypadłością, która niespecjalnie przeszkadza w życiu osobistym, bo przecież przyjaciołom ono nie przeszkadza. Natomiast bardzo upośledza życie społeczne, i to bardzo mocno.
 

 Albert przez to nawet nie chciał przyjąć korony Wielkiej Brytanii.

– Jest taki stereotyp, że jąkający się to taki śmieszny facecik, który się zacina. A dla 15-latka, który wchodzi w dorosłe życie społeczne, musi czasem się komuś odciąć, czasem rzucić żart przy kolegach to jest dramat.
 

A poczet jąkających się jest imponujący. Na liście są m.in. Arystoteles, Winston Churchill
 i Marilyn Monroe.

– Tylko nie wiadomo, w jakim stopniu te osoby się jąkały.
 

 Ale widać np., że Jurek Owsiak jąka się coraz mniej.

– To prawda. Jąkający się widzą, że stosuje różne metody radzenia sobie z blokami. Jeszcze innym typem jest Adam Michnik, założyciel „Gazety Wyborczej”, który swoim jąkaniem kompletnie się nie przejmuje i po prostu mówi.
 

 Są różne typy jąkania?

– Można powtarzać sylabę, można się blokować na konkretnych głoskach, na przykład „p” czy „g”.
 

 A co z językami obcymi? Jąkacie się tak samo po polsku, jak po angielsku i francusku?

– Bywa różnie. Mnie na przykład trudno szła nauka niemieckiego ze względu na twardą wymowę i dużo trudnych dla mnie spółgłosek. Ale znam człowieka, który wyemigrował z Polski, bo okazało się, że po angielsku się nie jąka.
 

 Ćwiczyć trzeba do końca życia czy też po terapii jąkanie ustępuje?

– Są szkoły obiecujące absolutne wyleczenie, ale my, jąkający się, jesteśmy trochę sceptyczni wobec takich deklaracji, bo każdy przypadek jest inny. Czasem jąkanie się ustępuje na jakiś czas, a potem wraca. Sam widzę, że mówię dużo lepiej, kiedy regularnie ćwiczę.
 

 Takie filmy jak „Jak zostać królem” muszą być dla jąkających się krzepiące.

– Są. Skoro Albert poradził sobie ze swoim wojennym przemówieniem, to znaczy, że jak ktoś się uprze, to ze swoim najważniejszym przemówieniem sobie poradzi. Film pokazuje też, że jąkanie się jest problemem nawet dla kogoś, kto żyje w luksusie i o nic nie powinien się martwić.
 

 Ja mówię bardzo szybko i przez to zdarza mi wpakować w maliny.
 Muszę więc spytać: czy wy, jąkający się, mówicie mniej głupstw?

– Znany psychoterapeuta Wojciech Eichelberger powiedział kiedyś na wpół żartobliwie, że jąkający się mają więcej czasu na zastanowienie się, co chcą powiedzieć.

Źródło Gazeta Wyborcza, Toruń

Dodaj komentarz