Moja śnieżka – historia Łukasza

Historyja

Zachęcony przez przedstawione na tej stronie „historie użytkowników”, które dzisiaj po raz pierwszy przeczytałem postanowiłem napisać coś o sobie, o swoim podejściu do „problemu” oraz o rozwiązaniach jakie na dzień dzisiejszy wybrałem do zastosowania, aby poprawić jakość mojego życia.

Zacząłem używać jąkania około 17 lat temu. Obecnie mam 29 lat. Pamiętam, że na początku były to małe, prawie nie zauważalne zacięcia na lekcjach matematyki, kiedy nauczycielka brała mnie do odpowiedzi. Byłem wtedy w czwartej klasie podstawówki. Potem, z czasem jąkanie nasilało się. Pod koniec podstawówki nie potrafiłem się wysłowić na lekcjach polskiego za to na lekcjach języków obcych mówienie i czytanie szło wyśmienicie. Z czasem mój stan się pogarszał. W liceum już totalnie nie radziłem sobie z opanowaniem tego. Zacinałem/jąkałem się na każdym przedmiocie, w codziennych kontaktach, w sklepach, urzędach etc. Na studiach nic nie uległo poprawie. Potem podjąłem jedną pracę, drugą.

Dalej nie potrafię przejąć nad tym kontroli. A szkoda, bo uważam, że gdybym mógł to kontrolować to osiągnąłbym dużo więcej i zaszedłbym o wiele dalej niż warunki, w którym obecnie się znajduję.

Przez okres tych 17 lat niewiele próbowałem z tym zrobić. W podstawówce byłem na jakiejś terapii u logopedy, która zalecała mi ćwiczenia oddechowe i z którą chodziłem do sklepów spożywczych na misje kupować np. cukierki. Początkowo sytuacja się poprawiła. Myślę, że było to spowodowane tym, że miałem nowe rzeczy do robienia (ćwiczenia logopedyczne) i mój umysł na tym się koncentrował.

Przez całe liceum i studia dalej nic z tym nie robiłem. Dostawałem oczywiście sugestie od rodziców, abym zwolnił kiedy mówię i ogólnie „wziął się w garść”. Koledzy oczywiście gdzieś tam się podśmiewali ze mnie w liceum. Wiadomo jak to jest kiedy jest się w okresie dojrzewania, konkurencji samczej, kiedy to większą uwagę zaczyna się zwracać na dziewczyny. Po studiach podjąłem jedną pracę, potem drugą. Rok temu pewnego dnia postanowiłem, że muszę coś z tym zrobić i znalazłem gościa od coachingu, który zajmuje się NLP. NLP znałem już wcześniej, mam dużą wiedzę w tym temacie i postanowiłem mu zaufać. Odbyłem dwie sesje, z których sporo dowiedziałem się o sobie, dostałem od tego coachera misje do wykonania, ale odpuściłem stwierdzając, że to nie ma sensu i nic mi to nie da. Minął rok i nic się nie zmieniło.

To co zauważyłem i z czym zmaga się większość ludzi opisujących tutaj swoje historie to tak naprawdę jakieś zaburzenia psychiczne. Ogólnie jąkanie dziele na dwa rodzaje. Jedno to jest takie, które spowodowane jest np. złą techniką mówienia lub jakimiś zaburzeniami w budowie aparatu mowy. Drugi typ jąkania wynika z psychiki. Jak to jest, że kiedy jestem sam w domu i czytam książkę lub mówię do siebie to z moich ust wydobywa się piękny niski głos, który uwielbiam słuchać? Kiedy indziej jestem w pracy, mam stresującą sytuację i muszę zadzwonić do kogoś kogo nie znam w obecności całego biura i jest… delikatnie mówiąc kupa. Nie potrafię powiedzieć nawet „dzień dobry”. To mi daje do myślenia, że przyczyna mojego zachowania leży w głowie.

Samo jąkanie/zacinanie postrzegam jako… umiejętność. Coś robię w swojej głowie co powoduje, że się jąkam w codziennych sytuacjach, ale nie wiem co. Należy zadać sobie pytanie: czy mogę wykorzystać to, że się jąkam? Czy umiejętność jąkania może mi się przydać w życiu? Dla mnie wyzwaniem jest przestać korzystać z jąkania w codziennych sytuacjach. Zastąpić jąkanie płynnym mówieniem z odpowiednią intonacją. Jąkanie zostawić na boku. Bóg nie chce dla nas źle. To nie jest tak, jak czytałem w niektórych historiach, że jąkanie jest dla tych osób karą za to, że dużo mówili w przeszłości. Jąkanie jest pewną umiejętnością, a problem leży w tym, że nie potrafimy zastąpić jej normalnym mówieniem. To wynika z tego co robimy w naszych głowach (myśli, obrazy, filmy), a może z czegoś co leży znacznie głębiej, gdzieś na poziomie „ja”, albo jest jakimś konfliktem osobowości?

Czytając historie użytkowników na tej stronie zauważam pewien schemat: najpierw nie ma jąkania, potem się pojawia i nasila. Wniosek z tego płynie prosty: jakoś się programujemy nieświadomie na to, aby się jąkać wtedy kiedy tego najmniej potrzebujemy. Nie znamy instrukcji obsługi własnego mózgu. Małe dzieci nie mają z tym problemu. Może przyczyna tkwi w lękach, w jakichś obawach, braku akceptacji, że otoczenie mnie odrzuci, że mój partner odejdzie jak nie będę miał swojego zdania? Próbuje dokopać się do tego co jest podstawą u mnie, że się jąkam niekontrolowanie. Być może wpływ ma na to moje dzieciństwo, mój władczy ojciec alkoholik. Moja znajoma wysnuła teorię, że przez niego się jąkam. Możliwe tzn. nie zwalam winy na niego tylko na to, że nie byłem przygotowany na pewne sytuacje. Bo jako dziecko jaki możesz mieć wpływ na awanturującego się pijanego ojca? Kiedy jesteś słaby, a on silniejszy i robi się z każda minutą agresywniejszy. Normalne jest to, że czujesz się bezsilny, pojawiają się duże emocje, które przejmują kontrolę nad tobą i twoim zachowaniem. Czytałem w książce „Inteligencja Emocjonalna” Davida Golemana, że takie warunkowanie powoduje zmiany fizyczne w budowie mózgu. Ktoś kto był negatywnie programowany przez kilka lat z rzędu ma duże zadanie przed sobą, aby zmienić te programy i stać się takim jakim był wcześniej. Są sytuacje w życiu, że próbujemy zmienić się przez kilka lat i nic z tego nie wychodzi, a czasami jeden bodziec jest tak intensywny, że po jednym przeżyciu już nie jesteśmy tym samym człowiekiem, którym byliśmy wcześniej. Pytanie jak wyzwolić takie przeżycie aby trwale zmienić się pozytywnie? Zmiana na gorsze jest prostsza. Łatwiej stać się bardziej leniwym niż bardziej pracowitym.

Pamiętam jak na początku roku wyznaczyłem sobie 13 celów na 2013 rok. Napisałem plany i skupiłem się na działaniu. W pracy byłem przez kilka dni innym człowiekiem. Miałem inny głos. Nie jąkałem się. Zachowywałem się tak jak zawsze chciałem. Ale po kilku dniach emocje opadły, pojawiła się jakaś trudność, noworoczne plany wzięły w łeb i wróciłem do poprzedniego stanu. Pewnego dnia jadąc samochodem wyobraziłem sobie jak następnego dnia gdzieś dzwonię i jąkam się już na słowie „dzień dobry” i wiecie co, następnego dnia tak było i potem dalej. Ilekroć kiedy miałem gdzieś zadzwonić przypominałem sobie tę sytuacje i nie mogłem powiedzieć dzień dobry… To jest fascynujące. W takim razie dlaczego tak opornie to działa w drugą stronę? Mózg nie rozróżnia czy dany program jest dla nas dobry czy nie. On wykonuje polecania. Przyznam, że programowanie siebie na takie zachowania jakie chcę mieć jest trudniejsze.

Jak już wspomniałem na początku roku ustaliłem sobie cele. Jednym z nich jest podniesienie zarobków o ponad 100%, drugim wykorzystywanie swojego pięknego głębokiego głosu w każdej sytuacji życiowej bez skrępowania ze strony lęków. Zacząłem analizować, planować i dotarłem do miejsca, w którym zmiana sposobu mówienia jest konieczna. Jeśli chcę iść dalej to muszę nauczyć się porządnie wysławiać. Zacząłem zdobywać nową wiedzę z branży w której pracuję. Ale co mi z takiej wiedzy, kiedy nie potrafię jej przekazać pracownikom w firmie czy klientom? To mi dało do myślenia.

Mam też marzenie. Zawsze chciałem stać się ekspertem w jakiejś dziedzinie i uczyć tego ludzi. Ostatnio u nas w firmie był chłopak, który chciał odbyć praktyki. Jąkał się całą rozmowę. Poczułem, że gościu jest taki jak ja, tylko nie wiem czy on się jaką bo ma wadę aparatu mowy, czy dlatego, bo ma coś z psychiką. Nie rozmawiałem z nim o tym, bo sam się jąkam więc nie czuję się kompetentny udzielać komukolwiek rady. Ale za to wyobrażałem sobie potem, ze wychodzę z firmy zawracam gościa i pomagam mu się tego pozbyć tylko, że „nie można pomóc biednym będąc jednym z nich”. Dlatego w tym roku postanowiłem, że muszę zmienić mój sposób mówienia, bo życie ucieka. Tyle wspaniałych przeżyć i możliwości, które widzę codziennie do wykorzystania, ale się obawiam działania, bo tak naprawdę „co sobie o mnie pomyślą klienci/szef/ludzie” jak się zacznę jąkać? Chyba to mnie najbardziej hamuje.

Mam na wszystko pewien plan, który realizuję i który oparty jest na pracy z psychiką i lękami. M.in. robienie tzw. Misji socjalnych, wychodzenie ze strefy komfortu. Mam zamiar w tym roku przebaczyć wszystkim ludziom, którzy według mojej oceny skrzywdzili mnie. Podobno jesteśmy na tyle zdrowi psychicznie na ile potrafimy przebaczyć drugiemu człowiekowi. Dam Wam za jakiś czas znać o efektach moich działań.

Dziękuję za przeczytanie mojej historii oraz dziękuję ludziom którzy opisują tutaj swoje historie. Dzięki Wam dzisiaj sporo zrozumiałem.

Pozdrawiam
Łukasz


Uzupełnienie

Czas na kolejny update mojej historii, ścieżki, którą podążam…

Ostatnio zauważyłem, że jest dużo lepiej niż jeszcze rok temu. Punkt ciężkości mojego zacinania się przeniósł się o kilka poziomów do góry. Dalej oczywiście zdarzają mi dołki, momenty krytyczne, kiedy tracę czujność i problem narasta, ale ostatnimi czasy zdecydowanie więcej jest górek, tj. momentów kiedy aż rwę się do rozmowy, dzwonienia po klientach etc. To bardzo buduje poczucie wartości.

Analizując ostatni rok przyznaję, że nic w tym kierunku nie robię tzn. nie praktykuję żadnych ćwiczeń. Moje zmiany wynikają raczej z refleksji nad sytuacjami oraz wiary, że poradzę sobie w najbardziej krytycznych momentach. Miałem kilka takich momentów przez ostatni rok. Najważniejszym z nich była sprawa sądowa, w której stałem przed sądem jako oskarżony. Nie będę wchodził w szczegóły, nic złego nie zrobiłem i wszystko skończyło się dobrze. Natomiast miałem oczywiście myśli, czy podołam, czy dam radę etc. Jąkający, którzy na co dzień walczycie z sobą, aby kupić pomidory w warzywniaku wyobraźcie sobie sytuację, że macie obronić się przed sędzią oraz prawnikiem strony, która założyła Wam sprawę. A jednak dałem radę i to zbudowało we mnie przekonanie, że w krytycznych momentach mojego życia mogę na sobie polegać. Technicznie podczas całej 2h rozprawy miałem może jedno zacięcie.

Niedawno znowu stanąłem w sądzie, tym razem jako świadek i też dałem radę. Daję radę w coraz większej ilości sytuacji. Miłym zaskoczeniem było otrzymać jakiś czas premię za sprzedaż usług o wartości prawie 100 000 zł w firmie, w której pracuję. To buduje…

Myślę, że kluczowe w opisanych wyżej sytuacjach sądowych było wychodzenie z box’a – opuszczanie własnej strefy komfortu. W tych sytuacjach nie miałem wyjścia, nie mogłem uciec, musiałem stawić temu czoła. Tak jak pisałem podbudowało to moje poczucie wartości. Warto pamiętać o takich sytuacjach, można je sobie zapisać i ładować się pozytywnymi wspomnieniami raz dzień to naprawdę może zmienić postrzeganie samego siebie.

Dalej…

Obejrzałem ostatnio fragment wywiadu, do którego link jest zamieszczony w aktualnościach jak pewna kobieta zbiera fundusze na wyjazd. Chce pojechać na jakiś kongres osób jąkających się. Tytuł wywiadu mówił, że kobieta wyleczyła się z jąkania. Jak oglądałem ten wywiad to odniosłem wrażenie, że ona ciągle wewnętrznie walczy. Fakt mówiła bez zająknięcia, ale bardzo wolno, ta rozmowa była na jednym poziomie dynamiki, do tego robiła długie pauzy. Widziałem wcześniej podobny przypadek na youtube jak były wokalista Universe opisywał swoją przygodę z jąkaniem. Mówił dokładnie w ten sam sposób. Obejrzałem obydwa filmy i ze skrzywieniem na twarzy pomyślałem „Nie chciałbym tak mówić.” To już wolę się sporadycznie zająknąć mniej lub bardziej i nie stracić entuzjazmu niż tak „zamulać”. Ta kobieta może się podoba, ale jak zaczyna mówić to jej atrakcyjność spada. Nie chce jej tutaj obrażać, czy krytykować, bo jeśli jest zadowolona z tego jak mówi to ok. Osiągnęła swój cel.

Coraz bardziej uświadamiam sobie, że to my jąkający najbardziej przejmujemy się tym jak mówimy i sami zadajemy sobie cierpienie. Widocznie go potrzebujemy.

Materiał

Dodaj komentarz