Mowa zwarto-wybuchowa

Bohater filmowego hitu „Jak zostać królem” z powodu jąkania nie chce zostać monarchą. Z większością dotkniętych tą przypadłością jest odwrotnie: chcą być kimś, ale nie mogą.

Mowa zwarto-wybuchowa

Najtrudniejsze są spółgłoski zwarto-wybuchowe: b, d, g, k, p, t, oraz połączenia: pstr, trw. Pstrokaty, trwonić. Mowa jąkającego klinuje się na nich jak wypaczone drzwi. Brytyjski król Jerzy VI, jeśli wierzyć scenarzyście, po latach terapii przed słowami zaczynającymi się na p nauczył się robić przerwę, brać przed nimi rozbieg. Na własną rękę można wypracować inne metody. Zastępować trudne zbitki głosek łatwiejszymi. Zamiast mówić: pięć bułek proszę, prosić cztery i za chwilę wrócić po jeszcze jedną. Ale najprościej chodzić po zakupy do supermarketu. Przy płaceniu nie podnosić wzroku, żeby kasjerka nie zagadała. Nic do nikogo nie mówić.
 

 Niepłynni

Jak pisze dr Aldona Grzybowska-Pawłyk, psycholog i logopeda z Krakowa, jąkanie polega na niepłynności mówienia, związanej z fizjologią, ale jednocześnie na psychologicznej reakcji na tę niepłynność. Czyli na zaburzenie to składa się i jąkanie, i strach przed jąkaniem. Fizjologia działa tak: napinają się mięśnie przepony, napięcie przemieszcza się do krtani, a z niej do języka i warg. Psychologia: pojawia się stres, a pod jego wpływem napinają się mięśnie. Gdy człowiek zauważa swoje napięcie, które kojarzy mu się z jąkaniem, stres się wzmaga. Napięcie staje się coraz silniejsze. Mięśnie coraz sztywniejsze. Jąkający się wie, co chce powiedzieć, ale traci kontrolę nad słowami. Cały staje się strachem.

Dr Mieczysław Chęciek, specjalista neurologopeda z Wodzisławia Śląskiego, od lat prowadzący terapię osób jąkających się, na początku pracy zawsze daje im kwestionariusz. Oceniają, jak bardzo się boją w różnych okolicznościach, w których trzeba się odezwać. Nieraz ktoś, kto jąka się tylko trochę, jest tak przerażony, że w 46 na 50 opisanych w teście sytuacji nawet nie próbuje rozmawiać. Nie odbiera telefonu. Tym bardziej sam nigdzie nie zadzwoni. I tak jak klinuje mu się mowa, klinuje się życie.

Katarzyna nie pamięta, by jej słowa kiedykolwiek brzmiały normalnie. Zaczęła mówić późno i od razu jakoś nieporadnie. Gdy była bardzo mała, jej rodzina przeprowadziła się ze wsi do Kielc. Specjaliści mówili potem, że to mógł być właśnie ten moment – za duży szok.

Jarosław odnajduje się w innej teorii, wedle której rozwojowi jąkania może sprzyjać zbyt dobry dom. Gorąco kochający rodzice, utwierdzający dziecko w przekonaniu o jego wyjątkowości. Gdy idzie ono do przedszkola, widzi, że wyjątkowych jest więcej. To może boleć.

Robert jako mały chłopiec jąkał się czasami, nie jakoś strasznie. Wujek też się jąkał, więc może to rodzinne dziedzictwo. Wyglądało, że da się z tym żyć.

Polskich jąkających się nikt do tej pory nie zliczył, ale ze światowych badań wynika, że z niepłynnością mówienia zmaga się co setny człowiek. Jednak według szacunków dr. Chęćka z problemem może się zmagać nawet 500 tys. Polaków. Do prywatnych i państwowych ośrodków przychodzi coraz więcej szukających pomocy starszych i bardzo młodych – jąkanie zaczyna się w wieku kilku lat. Niektórzy faktycznie to dziedziczą, choć bardziej chodzi tu o skłonność do nerwowych reakcji. Innym krzywdę robi przestawianie z leworęczności na praworęczność, które zaburza ustalony ład w strukturach mózgowych. Tak było u Jerzego VI.

Terapeuci uważają jednak, że kłopoty nade wszystko biorą się ze złej codzienności. – Szybko mówiący rodzice oczekują szybkich odpowiedzi od dzieci, które dopiero opanowują sztukę mowy – tłumaczy dr Chęciek. – Opanowują powoli, bo mało trenują. Zamiast uczyć się budować zdania, słuchać opowieści, słuchają lakonicznych komunikatów komputera, oglądają poszarpane fabuły teledysków. Gdy trzeba szybko powiedzieć coś od siebie, nie nadążają, język staje kołkiem.
 

 Będą się naśmiewać

U Katarzyny w podstawówce było tak: na przerwach dzieciaki biegały sforami po korytarzach – ona sama snuła się pod ścianami. Ale przynajmniej nikt nic od niej nie chciał. Na lekcjach było trudniej. Podpadła nauczycielowi, on za karę kazał jej wstać i na głos czytać nowelkę. Po szkole – rajdy od logopedy do logopedy. Godziny ćwiczeń: oddychanie z książką na brzuchu, powtarzanie językowych łamańców, dmuchanie w papierowe kulki, żeby nauczyć się dobrze kierować strumień powietrza. Poradzono jej, by poszła do gimnazjum integracyjnego. Na tle dzieci z innymi kłopotami jąkanie było mniej jaskrawe. Prowadziła szkolną gazetkę, rozkwitły jej talenty. Marzyła o liceum plastycznym, ale nauczyciele przestrzegali: tam może być dziwna zbuntowana młodzież, znów będą się z ciebie naśmiewać. Została w integracyjnym liceum.

Jarosław umawiał się z nauczycielami, że będą go przepytywać podczas przerw. Koledzy a to schowają mu plecak, a to popchną, zadrwią. Chciał, żeby się go bali. Przykleił się do szkolnej chuliganerki. Ani jemu to nie pasowało, ani chuliganerka go nie kupiła. Gdy miał 15 lat, trafił na terapię. Psycholog pokazał mu rozdźwięk między tym, kim jest, a tym, kim chciałby być. Mówił, że trzeba zaprzyjaźnić się z tym, kim się jest. Potem babcia załatwiła Jarosławowi turnus nowatorskiej metody leczenia jąkania we Francji. Po powrocie mówił normalnie, po kilku miesiącach znów się jąkał. Ale na lekcjach – już w liceum – walczył o głos. Nauczyciele zaproponowali, by jednak odpowiadał podczas przerw.

Robert miał 16 lat, gdy z kolegami wracał z meczu. Spod ziemi wyrosło kilku dresiarzy. Robert stracił trzy zęby. Jak wcześniej trochę się jąkał, tak teraz w szkole w ogóle przestał mówić. W filmie o brytyjskim królu jest scena: otwiera on usta, a wokół zalega pełna napięcia cisza. Jakby Roberta klasę z liceum ktoś sfilmował. Był zdolny, ale nie lubił szkoły. Dwa razy powtarzał klasę.

Dr Olga Przybyla z Uniwersytetu Śląskiego zwraca uwagę, że tylko 7 proc. nauczycieli wie, jak pomagać jąkającym się uczniom. Większość nawet nie zdaje sobie sprawy, że takich uczniów ma w swoich klasach. To zwykle ci pochowani po kątach; wezwani do odpowiedzi zaciskają usta, jakby znowu nic nie umieli. Jąkający uczą się gorzej niż ich równie inteligentni rówieśnicy. Mieczysław Chęciek: „Lęk stanowi czynnik dezorganizujący procesy poznawcze, obniża sprawność spostrzegania, powoduje trudności w skupieniu się i poprawnym myśleniu, a także może wywoływać zaburzenia pamięci”.

Ci nauczyciele, którzy wiedzą, że ich uczniowie się jąkają, bywa, przedrzeźniają ich i wykpiwają nie mniej dotkliwie niż najwredniejsi koledzy. Z analiz Henryka Kulasa wynika, że uczniowie jąkający się są przez kolegów mniej lubiani. Najtrudniej im, gdy wchodzą w wiek młodzieńczy, 12–14 lat. Grupowe hierarchie się przetasowują. Na dziewczyny, chłopaków patrzy się inaczej niż dotychczas. Na siebie też. Wielu dopiero wtedy słyszy swoje jąkanie.
 

 Przebrnąć przez strach

Gdyby Katarzyna nie zaklinowała się w szkołach integracyjnych, dziś może byłaby młodą malarką po akademii sztuk pięknych. Kończy edukację artystyczną w kieleckiej uczelni. Jeden z wykładowców, wystawiając jej piątkę z ćwiczeń, wyznał, że robi to z wątpliwościami, bo koledzy Kasi, którzy w czasie zajęć wypowiedzieli więcej słów, mogą mieć do niego pretensje. Chętnie zostałaby nauczycielką, ale sądzi, że w tej pracy jej mowa ją dyskwalifikuje. Może otworzy własną pracownię biżuterii ceramicznej.

Jarosław został informatykiem. Odbył kilkanaście rozmów w sprawie pracy. Proszę nie dzwonić, my zadzwonimy, powtarzali potencjalni szefowie. W trakcie spotkań niecierpliwie bębnili palcami o biurka albo wprost prosili, by szanował ich cenny menedżerski czas i wysławiał się sprawniej. Wreszcie w rządowej agencji ktoś dostrzegł, że ma przed sobą marnego mówcę, ale też błyskotliwego programistę.

Robertowi marzyły się studia na archeologii, ale musiałby opanować języki obce. Zaczął prawo kanoniczne. Po trzech semestrach wyleciał – łacina. Pracuje jako magazynier w markecie budowlanym.

Na forum Zrzeszenia Ludzi Jąkających się wątek „gdyby nie jąkanie, to…” jest jednym z najliczniej odwiedzanych. Poszliby do innych szkół, wybraliby inne zawody, byliby innymi osobami. Dr Krzysztof Szamburski, logopeda i psycholog zauważył, że wśród jego podopiecznych zaskakująco wielu, z pewnością więcej niż średnio w społeczeństwie, chciałoby pracować w radiu. Doktora to nawet nie dziwi: – Kompensacja marzeniowa – mówi. Im bardziej coś nieosiągalne, tym silniej tego pragniemy. Ale jedno marzenie można zastąpić innym. Tyle że największym marzeniem jąkających jest się nie jąkać.

Katarzynie ćwiczenia z dzieciństwa dały tyle, że dziś umie podtrzymać rozmowę. Szuka więc nowych kontaktów. Uważa, że rozwijanie pasji dodaje pewności siebie. A człowiek pewny siebie mniej się boi i mniej się jąka.

Jarosława w rządowej agencji poprosili, żeby jednak coś z tym jąkaniem zrobił. Wrócił na terapię, zaczął chodzić na spotkania jąkających się. Tam, na bezpiecznym gruncie, ćwiczył publiczne wypowiedzi. Dziś jest prezesem warszawskiego klubu osób jąkających się, oddziału ogólnopolskiego stowarzyszenia Ostoja.

U Roberta jąkania teraz prawie wcale nie słychać. Cztery lata temu trafił na terapeutów pracujących przy Uniwersytecie Warszawskim. Ich metoda była prosta – wyganiać podopiecznych na ulicę i kazać im zaczepiać przechodniów. Pytać o godzinę, drogę, autobus. Potem Robert pojechał na turnus terapeutyczny.

Czy jąkanie można wyleczyć? Zdania są podzielone. – Obiecywanie ludziom, że na dobre wyzwolą się od jąkania, jest nie fair. Zwłaszcza gdy za te obietnice bierze się duże pieniądze – mówi Krzysztof Szamburski. – Jeśli człowiek wyuczył się jakiegoś sposobu radzenia sobie z lękiem – a takim sposobem jest jąkanie – zawsze będzie ten sposób pamiętał. Łatwiej jest małym dzieciom, organizm dorosłego może sięgnąć po wyuczoną metodę, zanim człowiek zdąży to spostrzec.

A jednak kilkanaście ośrodków w Polsce obiecuje skuteczną terapię. Na przykład Klinika Leczenia Jąkania Ewy Galewskiej. Wstępna konsultacja: badanie i przedstawienie zasad terapii kosztuje 300 zł. 12-dniowy turnus, na którym uczy się podstawowych ćwiczeń – 5,8 tys. zł (pacjent i osoba towarzysząca). Ćwiczenia trzeba codziennie powtarzać w domu, a potem stawiać się na comiesięczne zjazdy. 200 zł za zjazd. Ewa Galewska, podobnie jak wielu terapeutów, korzysta ze zmodyfikowanej metody Rosjanki Lilii Arutiunian. Jej podstawą jest nauka mówienia od zera. Metoda odwołuje się także do psychologii. Wielu stosujących ją terapeutów to jednak nie psychologowie, lecz logopedzi. Po ludzkich duszach błądzą z dosyć schematycznym planem.

Lubelski profesor Bogdan Adamczyk wynalazł echokorektor mowy, dzięki któremu jąkający się słyszy swój głos w słuchawce z minimalnym opóźnieniem. Przez to mniej się zacina. Inne urządzenia elektroniczne pomagają poprzez całkowite zagłuszanie jąkającemu się jego głosu. Zwolennicy każdej z metod przedstawiają własnych uleczonych.

W finałowej scenie filmu „Jak zostać królem” Jerzy VI ma wygłosić radiowe orędzie z apelem do narodu w obliczu wybuchu II wojny światowej. Klinuje się, nie umie zacząć, ale nie odpuszcza. W końcu wypowiada drżące, oddzielone długimi pauzami słowa. Brnie przez nie. I przez swój strach.

AutorJoanna Cieśla

Artykuł udostępniła Aleksandra Burgiel.

Źródło Polityka nr 8 (2795), 19 lutego 2011.

Dodaj komentarz